INDIE
Trudno się oprzeć chęci noszenia jej na rękach. Jyoti jest najmniejszą kobietą na świecie, została wpisana do Księgi Rekordów Guinessa. Świat z jej perspektywy ma zupełnie inny wymiar. Martyna przyjechała do INDII, by poznać jej historię.
Kiedy Jyoti się przychodziła na świat, lekarze nie dawali Jyoti żadnych szans. Nikt nie wierzył, że przeżyje poród. Dziś jest dorosłą kobietą, ale ma wzrost 3-miesięcznego dziecka. Zdaniem hinduskich lekarzy, Jyoti cierpi na niedobór wydzielania hormonu wzrostu przez przysadkę mózgową i achondroplazję. To choroba genetyczna, której towarzyszą zaburzenia w rozwoju kości oraz karłowatość. Występuje rzadko, raz na 28 tys. urodzeń.
Rodzicie od początku starali się zapewnić Jyoti normalne życie i edukację, a naszą bohaterkę ciągnęło też do salonowego życia. Dzisiaj często jest zapraszana na różne eventy, a jej praca głównie polega na bywaniu. Postanowiła zostać też aktorką. Jyoti uwielbia być w centrum zainteresowania. Pierwszy program o niej powstał gdy miała 6 lat. Od tego czasu na małym ekranie występowała wielokrotnie (m.in. w słynnym serialu „American Horror Story”).
63 centymetry wzrostu i choroba nie sprawiły, że Jyoti nie cieszy się życiem. Wręcz przeciwnie! Ma w sobie wiele uroku, a pomimo trudności uśmiech właściwie nie schodzi jej z twarzy. Wielkości człowieka nie można zmierzyć w centymetrach. A Jyoti, mimo niskiego wzrostu, jest wielka, bo nigdy się nie poddaje. Pokonuje kolejne przeszkody i spełnia swoje marzenia.
FILIPINY
FILIPINY. Najbardziej katolickie państwo Azji. 500 lat temu wiarę w Jezusa przywiózł tu Ferdynand Magellan. Nie wiadomo dlaczego właśnie w tym kraju katolicyzm przyjął się tak silnie. Wiadomo, że ludzie na Filipinach dla swojej religii są gotowi na ogromne poświęcenia. Wśród nich jest także bohaterka tego odcinka, Engracia „Precy” Valencia. Wielkanoc dla katolików to czas żałoby i zadumy. Na Filipinach ma jednak swój własny charakter. Każdego roku kilkadziesiąt osób poddaje się tu ukrzyżowaniu. Kilkaset – samobiczowaniu. W ten sposób manifestują swoją gorliwą wiarę w Boga. Kościół na Filipinach ma w tej sprawie bardzo jasne stanowisko. Nie ma potrzeby, żeby ktokolwiek się biczował albo krzyżował. To Jezus Chrystus został ukrzyżowany za nas wszystkich. Nie trzeba tego powtarzać. A jednak masowe chłosty i ukrzyżowania, stały się tu częścią wieloletniej tradycji, w której uczestniczą całe rodziny. Precy krzyżuje się co roku, w Wielki Piątek. Ekipa programu „Kobieta na krańcu świata” była świadkiem tego wydarzenia. Wszystko odbywa się w towarzystwie tłumu, wszędzie jest krew od samobiczujących się osób. Percy twierdzi, że w momencie krzyżowania jest w niej Dzieciątko Jezus i robi to dla niego.
Jej mąż nie rozumie jej chęci poświęcenia i krzyżowania. Ale co roku wiernie jej towarzyszy i wspiera ją, jak najlepiej potrafi. Martyna przyjechała tu zrealizować film o kobiecie, która postanowiła się ukrzyżować, a ostatecznie powstał film o akceptacji i o wielkiej miłości.
NIGERIA
Gdzie kręci się najwięcej filmów? W Hollywood? Nie. Może w Bollywood? Też nie. Dawno wyprzedziła je kinografia nigeryjska. W Nollywood w Afryce produkuje się około 2000 filmów rocznie. Dla porównania w Hollywood średnio jest to około 600 filmów każdego roku, a w Polsce ¬ tylko 50. Martyna przyjechała do NIGERII, by spotkać Judith Audu. Judith jest tam wielką gwiazdą filmową. Ale zajmuje się nie tylko grą w nollywoodzkich produkcjach. Oprócz aktorstwa, jej pasją jest gotowanie ¬ prowadzi blog kulinarny, a do tego wszystkiego ma własny program radiowy. Zdarza jej się też pracować jako modelka oraz producentka filmów i programów telewizyjnych. Można powiedzieć, że Judith jest celebrytką, ale z misją. W Nigerii niestety ponad 30% ludności nie potrafi czytać i pisać, więc to filmy spełniają głównie rolę edukacyjną. Judith bardzo angażuje się w walkę z przemocą domową ¬ dzięki temu, co robi, może pogłębiać świadomość ludzi w tej kwestii.
PAPUA - NOWA GWINEA
PAPUA leży na Nowej Gwinei, czyli największej wyspie na Oceanie Spokojnym.
Mieszka tu ponad 300 różnych grup etnicznych. Jedną z nich jest lud Dani, których Martyna przyjechała poznać. Zła sława okrutnych wojowników i ludożerców, nigdy nie przysparzała im przyjaciół. W świat Dani wprowadziła widzów Namereke, druga żona wodza. O Dani jeszcze niedawno mało kto słyszał, mieszkający w dolinie Baliem, przez tysiące lat żyli kompletnie odcięci od świata.Dzięki temu zachowali swoje pierwotne obyczaje i wierzenia. Pierwszy biały człowiek dotarł tu dopiero w latach 30tych, XX wieku. Jednak to ostatni moment, by poznać to plemię takim, jakim było od zawsze. Ich świat zaczyna się zmieniać na naszych oczach wraz z pojawieniem się technologii i bawełnianych koszulek. Póki co są to ludzie, którzy żonę wymieniają za... świnię i muszelki, a za jedyne swoje odzienie mają wyhodowane we własnym ogródku tykwy.
Każda z kobiet w wiosce ma dla siebie i swoich dzieci oddzielną chatkę, która się nazywa Chonai, ponieważ mężczyźni nie mieszkają z kobietami. Jest tutaj też pilamo, czyli dom mężczyzn. Kobiety nie mogą go nawet dotknąć, mieszkają tam duchy przodków. Gdyby ktoś wszedł do środka, wojownicy mogliby stracić swoją moc.
Jak wygląda codzienne życie tutaj? Kobiety zajmują się domem, dziećmi i zwierzętami. Zgodnie z tradycją, do obowiązków mężczyzny należy stawianie chat, polowanie i obrona wsi w przypadku wojny. Rzecz w tym, że Dani nie stoczyli od lat żadnej wojny, a w lesie praktycznie nie ma zwierząt, na które mogliby polować. Dlatego mają dużo wolnego czasu. Mężczyźni mogą mieć kilka żon, ale musi najpierw poprosić o zgodę tych, które już ma.
Dani sprawiają wrażenie bardzo gościnnych i otwartych, jednak wiele z ich dawnych zwyczajów ma dość brutalny charakter. Choć nie lubią się do tego przyznawać, wiadomo, że jeszcze ich dziadkowie zjadali pokonanych w walce wrogów. Chociaż nie są już ludożercami, ich zła sława pozostała. Do dziś można też napotkać świadectwa innego okrutnego obyczaju, jakim jest ekipalek, czyli samookaleczenie. Kobiety, z którymi rozmawiała Martyna miały odcięte niektóre (lub wszystkie) palce u rąk - to był ich wyraz szacunku i żalu po stracie kogoś bliskiego.
Jednak cywilizacja, której tak unikali przez tysiące lat w końcu ich odnalazła. Dani nie chodzą już tylko w swoich tradycyjnych ubraniach, często zastępują je wygodne bawełniane koszulki, tradycyjny język ustępuje miejsca indonezyjskiemu. Kontakt z miastem, w którym Dani sprzedają warzywa sprawił, że stara dolina Baliem, nie jest już dla nich całym światem. Dzieci wysyłane są do szkół w mieście i chłoną zmiany.
Na naszych oczach niezwykła kultura Dni przemija.
BHUTAN
Podobno w tym kraju mieszkają najszczęśliwsi ludzie na świecie. BHUTAN - Królestwo Grzmiącego Smoka. To maleńkie królestwo, które dosłownie jest wciśnięte między Indie i Chiny. Bhutan leży na stromych zboczach Himalajów, które przez wieki praktycznie odcinały go od reszty świata. Mieszka tu tylko 730 tysięcy osób. Pierwszego turystę wpuszczono tu zaledwie 40 lat temu.
W VIII wieku indyjski mistrz latający na wielkiej tygrysicy sprowadził tu buddyzm. Przez kolejnych 1200 lat, cywilizacja omijała ten kraj pozostawiając go w niemal niezmienionym stanie. Zupełnie jakby czas stanął tu w miejscu. Martyna przyjechała tu poznać Sonam Choden Dorji, prawdziwą księżniczkę z Rodziny Królewskiej. W Bhutanie do lat 50. XX wieku panowały stosunki feudalne, w połowie wieku trzeci król zniósł pańszczyznę, ustanowił demokrację, otworzył kraj na turystów i wprowadziłmBhutan do ONZ. Wtedy powstały też pierwsze drogi, bo do lat 60-tych nie widziano w Bhutanie samochodów. Gdy się pojawiły, były tak dużym zaskoczeniem, że poddani próbowali karmić je sianem sądząc, że to smoki. Zmiany w stronę współczesnego świata: telewizja, telefony, internet zostały wprowadzone bardzo szybko, ale rytm życia Bhutańczyków wyznacza buddyzm.
Kraj ten rozsławił na cały świat narodowy wskaźnik szczęścia. W latach 70-tych, król ogłosił koncepcję Gross National Happienes. Od tamtego czasu poziom zadowolenia obywateli mierzy się nie zasobnością portfela, ale zadowoleniem z życia. 95 % Bhutańczyków deklaruje, że czują się szczęśliwi. Doceniają spokojne życie, przyrodę, bliskie relacje z rodziną i przyjaciółmi, ale też darmową opiekę zdrowotną i edukację. Najlepsi wysyłani są na studia do Anglii, Stanów i Japonii. Jednak po skończonej nauce mają obowiązek wrócić do kraju i przepracować na jego rzecz 5 lat. Wykształceni za granicą Bhutańczycy znają światowe życie. Jednak do własnego kraju nowoczesność wpuszczają bardzo ostrożnie. Ekipa programu „Kobieta na krańcu świata” przemierzyła Bhutan w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: co sprawia, że jego mieszkańcy są tak szczęśliwi? Ludzie dbają tu o przyrodę i o siebie nawzajem. Ważna jest wspólnota, rodzina, tradycja… przecież to takie proste, prawda?
Francja - Paryż
PARYŻ. Wybór tej destynacji na realizację zdjęć do programu mógł zaskoczyć widzów, przyzwyczajonych do bardziej odległych zakątków Ziemi. Paryż wydaje się być mało egzotyczny. Rzut beretem z Polski, a na dodatek miasto, które odwiedza 35 milionów turystów rocznie. Ale okazuje się, że wcale nie trzeba jechać na drugą półkulę, żeby dotrzeć na kraniec świata. Wystarczy tylko lekko zboczyć z turystycznego szlaku, żeby odkryć całkiem inny Paryż.
Francja jest domem dla prawie 6 milionów imigrantów. Półtora miliona z nich mieszka w Paryżu. Wierni swoim tradycjom wpływają na koloryt i niepowtarzalny charakter mijsca, w którym zamieszkali. Niektóre z dzielnic miasta wyglądają jak małe Chiny, Tunezja czy Indie. Główna bohaterka tego odcinka, Erika Govindę Rajen pochodzi z Martyniki, przyjechała tu z rodzicami jako nastolatka. Imigranci wnoszą do Europy energię i koloryt. Próbują żyć po europejsku. Wielu z nich jednak nie chce rezygnować ze swoich tradycji. A te czasami są sprzeczne z tutejszymi zwyczajami i z prawem. Na przykład w Kongo kobieta we wszystkim podlega mężczyźnie. Co z tym zrobić, kiedy mieszka się w Unii Europejskiej? Kolejna bohaterka, prawniczka, Linda Weil Kuriel poświęciła 30 lat życia i cały swój majątek, aby walczyć o prawa kobiet. Walczy m.in. z okrutną tradycją okaleczania małych dziewczynek, obrzezaniem. Tradycja okaleczania dziewczynek nie jest przypisana żadnej religii. W Koranie i w Biblii nie ma o tym ani słowa. Ofiarami padają zarówno muzułmanki, jak i chrześcijanki. W Indonezji dziewczyny są okaleczane zgodnie z prawem. Poza tym w takich krajach jak Egipt czy Malezja spotyka to ponad 90% kobiet. Podobna sytuacja jest w 28 krajach Afryki. To zjawisko jest bardziej upowszechnione niż nam się wydaje. Na świecie co 15 sekund okaleczana jest jakaś dziewczynka. Ten drastyczny zwyczaj dotarł do Europy z falą imigracji. Szacuje się, że jego ofiarą padło pół miliona Europejek, najwięcej we Francji. Linda doprowadziła do skazania ponad stu rodzin podążających za tą brutalną tradycją. W ramach badań kontrolnych lekarze we Francji mają obowiązek sprawdzać czy narządy płciowe dziecka nie zostały okaleczone. Od lat 80. możliwy jest zabieg rekonstrukcyjny. We Francji refundowany. Każdy z nas powinien zapamietać słowa Lindy: „Wciąż są osoby, które kontynuują tradycję. Nie chcą, by biali się wtrącali, bo to nie ich sprawa. Ale to jest nasza sprawa, bo oni są ludźmi i my jesteśmy ludźmi. Jeśli okaleczono by blondynkę z niebieskimi oczami, wybuchłby skandal. Prawo nie dzieli ludzi na białych, czarnych czy żółtych. Prawo musi chronić dzieci w ten sam sposób. Lekarze powinni chronić dzieci w ten sam sposób. Sędziowie sądzić ludzi w ten sam sposób. Nie ma różnic, nie ma dyskryminacji.”
JAMAŁ
Ten odcinek to była prawdziwa podróż na kraniec świata. JAMAŁ w przekładzie oznacza dosłownie “koniec ziemi”. Jest to półwysep, który leży na północy w azjatyckiej części Rosji, dokładnie nad Morzem Karskim. Ale nie tylko położenie sprawia, że Jamał to prawdziwy kraniec świata. Klimat jest surowy ¬ zimą temperatury spadają tam nawet do ¬-60 stopni Celsjusza, a na stałe mieszkają tam jedynie rdzenni mieszkańcy. Martyna wybrała się za koło podbiegunowe w poszukiwaniu ostatnich nomadów. Ludzie, którzy tam żyją, pieszo przemierzają rocznie ponad 1000 km. Ich życie dostosowane jest do potrzeb renifera ¬ bo to zwierzę to nie tylko przyjaciel człowieka, ale też środek transportu, źródło pożywienia, ubranie i dom - skórami pokrywa się czumy, czyli tundrowe namioty. W północnej Rosji Martyna odwiedziła Uliyanę, która należu do ludu Chantów. Wraz z mężem i dziesięciorgiem dzieci zajmuje się hodowlą reniferów. Kobieta zajmuje się gotowaniem, szyciem butów, opieką nad dziećmi, mężczyzna natomiast wypasaniem reniferów. Mężczyźni opuszczają domy na długie tygodnie. Kobiety zostają z dziećmi same. Na północy Rosji, ludy koczownicze zwykle przemieszczają się w 2-3 rodziny. Jednak zawsze któryś z mężczyzn zostaje, żeby opiekować się całą grupą.
Syberia była domem Chantów i Nieńców zanim osiedlili się tu Rosjanie. Za czasów carskiej Rosji stracili niezależność. Stali się mniejszością na własnych terenach. Paradoksalnie dopiero w Związku Radzieckim odzyskali autonomię, którą zachowali do dziś. Rytm ich życia wyznacza natura i zmieniające się pory roku. W przeciwieństwie do wielu narodów, które nie wytrzymały naporu zachodniej cywilizacją, Chantowie i Nieńcy żyją niemal jak ich pradziadowie. Z dala od problemów i pośpiechu naszego świata. Mają swój język i kulturę. Ale jak długo? Czy wzorem Lapończyków zamieszkają w murowanych lub drewnianych domach i przesiądą się na skutery? Oby nie.
SULAWESI
SULAWESI to indonezyjska wyspa na Oceanie Spokojnym, wchodzi w skład Archipelagu Malajskiego i Wielkich Wysp Sundajskich. Ma nieregularny kształt, aż cztery półwyspy i całkiem imponujące rozmiary ¬ z powierzchnią niemal 175 tysięcy kilometrów kwadratowych zajmuje miejsce tuż za pierwszą dziesiątką największych wysp świata. Jej środkową jej część zamieszkuje lud Toraja. Martyna odwiedziła Sulawesi, żeby poznać Ra’Tuk Baan, kobietę, która choruje już od roku. Kochająca rodzina przygotowuje dla niej ulubione posiłki i kilka razy dziennie ustawia je koło łóżka. Kobieta chętnie przyjmuje także gości, którzy zobowiązani są uszanować jej spokój. Niestety z samą Ra’Tuk Baan nie udało się zamienić ani słowa, nie mówi i nie jest w stanie chodzić. W naszym – zachodnim postrzeganiu świata ¬ nie żyje od roku. Torajowie jednak uważają, że osoba, której serce przestało bić, a mózg pracować jest chora. Lud ten jest wierny tradycji, według której ciało zmarłego członka rodziny należy przechowywać w domu i traktować jak chorego, aż do momentu pochówku. Na pogrzeb czeka się rok, czasem latami, a gdy już się go wyprawi, jest bardzo huczny ¬ w końcu śmierć, tak jak narodziny, to początek nowego życia. Śmierć i obrzędy związane z pogrzebem są najważniejszym wydarzeniem w życiu całej rodziny. Na pogrzeb zaprasza się wielu gości, odbywa się przemarsz przez wioskę, podczas uroczystości składa się ofiary z byków i świń. Zmarłemu ma to zapewnić dobre życie wieczne. Wszystko powtarza się jeszcze przez kilka dni (pogrzeb króla Torajów trwał 12!). Okazuje się, że w XXI wieku są na ziemi takie miejsca i tradycje, które wciąż zaskakują.
KOLUMBIA
Wolność to najważniejsza wartość w życiu Martyny. W poszukiwaniu krańca świata dotarła do miejsca, w którym wolność jest tylko marzeniem, a w najlepszym razie ¬ planem na daleką przyszłość. Ostatnim krajem, jaki Martyna odwiedziła z 7. serią programu „Kobieta na krańcu świata”, była KOLUMBIA. Jest to kraj Ameryki Południowej, który słynie z pięknych kobiet i... produkcji kokainy. W samym sercu Bogoty, pomiędzy centrum handlowym a boiskiem, znajduje się El Buen Pastor, czyli żeńskie więzienie. To właśnie tam się udała ekipa programu.
El Buen Pastor powstało w XIX wieku i początkowo było prowadzone przez siostry zakonne i dawało schronienie kobietom, które nie potrafiły się przystosować. Dziś osadzonych jest tam ponad dwa tysiące kobiet, na kilka dni Martyna stała się jedną z nich. Pomimo warunków, w jakich przyszło żyć kobietom, nie zapomniały one o tym, co dla nich ważne, bo przecież Kolumbijki słyną z piękna i kultu ciała! Nawet za kratami starają się dbać o siebie. W więzieniu otworzyły salon piękności. Jest tam też żłobek, bo dzieci do trzeciego roku życia przebywają w więzieniu razem z matkami. Raz w roku przypada wyjątkowy dzień ¬- święto Matki Bożego Miłosierdzia. Wtedy do więzienia mają wstęp bliscy. Odbywają się tam różne uroczystości, co ciekawe, między innymi wybory miss.
Kobiety, z którymi pozwolono Martynie porozmawiać, zostały skrupulatnie wybrane przez władze więzienia. Większość z nich pracuje w tamtejszej piekarni lub zakładzie fryzjerskim . To pomaga im skrócić wyrok. Martyna poznała też Elsę Paez, która jest działaczką społeczną i wolontariuszką, walczącą o godne warunki dla osadzonych i o to, by dzieci nie dorastały w areszcie. Bo więźniarki owszem popełniły przestępstwa, ale należy pamiętać, że w ich historii zawsze jest drugie dno.