MALEZJA
W pierwszym odcinku 9. Sezonu programu „Kobieta na krańcu świata” widzowie przenieśli się z Martyną do MALEZJI, a dokładniej niedaleko wschodniego wybrzeża Borneo, pomiędzy Filipinami, a Malezją. Na tym obszarze od wieków żyje lud Badjao. Sami o sobie mówią, że są ludźmi rybami, Badjao Laut czyli dokładnie ludzie morza. Oficjalnie i w świetle prawa nie istnieją. Nie wiadomo ilu ich jest. Nie mają dokumentów. Nikt ich nie liczy i nikt ich nie chce. Badjao są po prostu bezpaństwowcami. Na wodach w okolicach Tun Sakaran niedaleko Semporny krąży około 4 tysięcy morskich cyganów. Zwykle mieszkają na łodziach. Niektórzy – w prowizorycznych domkach zbudowanych na palach. Kobiety zajmują się domami, dzieci zazwyczaj nie chodzą do szkoły, bo to że Badjao są bezpaństwowcami sprawia też, że dzieci nie mogą dostać się do szkoły publicznej.
O Badjao mówi się, że ich przodkowie mieli skrzela. Całe dnie spędzają w wodzie. Jeszcze do niedawna Badjao używali jedynie drewnianych, ręcznie robionych gogli i płetw. Bez jakiegokolwiek sprzętu potrafią zejść 20 – 30 metrów pod wodę. I na jednym wdechu łowić na tej głębokości nawet przez 7 minut. To 10 razy dłużej niż wytrzymuje zwykły śmiertelnik.
Wielu Badjao porzuca tradycję – wolą przeprowadzić się na ląd. A potem okazuje się, że nie mają pomysłu na siebie, brakuje im jedzenia i pieniędzy. Niektórzy lądują na ulicy. Ci, którzy zostają w łodziach mówią, że dla nich to największa wolność i za nic by jej nie zamienili.
MONGOLIA
MONGOLIA. W surowych górach Ałtaju od wieków żyją potomkowie koczowniczych plemion Azji. Natura nie zawsze jest ich sprzymierzeńcem, ale zawsze towarzyszą im zwierzęta. Nawet te dzikie i wolne jak orły. Martyna przyjechała do prowincji Bayan – Ulgii, żeby poznać niesamowitą 14-latkę, Akhbotę, która trenuje orły! Kazachowie polują z orłami od 3 tysięcy lat. Polują na lisy, zające, czasem wilki. Tak od tysięcy lat zdobywają futro na czapki i płaszcze. Zgodnie z kazahską tradycją, myśliwymi są wyłącznie mężczyźni. Pomiędzy wszystkimi łowcami na tym obszarze, Akhbota jest jedyną dziewczynką! Martyna towarzyszyła jej podczas codziennych treningów i podczas festiwalu w Ułan Bator, w którym zajęła 5 miejsce w klasyfikacji generalnej!
Tradycja sokolników powoli umiera, jeszcze 20 lat temu było ich w tym regionie 117, dzisiaj zaledwie 25. Polowania z wykorzystaniem orłów wzbudzają uzasadnione kontrowersje, ale tradycja Kazachów także objęta jest ochroną i wpisana na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Gdzie więc przebiega granica pomiędzy kultywowaniem rzadkiego już dziś zwyczaju, a ścisłą ochroną ginącego gatunku?
JAPONIA
Kolejna podróż to wizyta w JAPONII. W tym odcinku wyjątkowo widzowie nie usłyszeli opowieści głównej bohaterki tematu. Saori, którą Martyna przyjechała tu poznać nie jest niczyją żoną. Nie ma dzieci i nigdy mieć nie będzie. Jest milcząca i uległa. Senji, mężczyzna, z którym mieszka, uważa ją za ideał. Saori jest… lalką. I nie jest jedyna w domu Senji. Lalki dla dorosłych produkowane są m.in. w Rosji, Niemczech, Francji i Chinach. Niekwestionowanymi liderami branży są jednak Stany Zjednoczone i Japonia. Chociaż za taką lalkę trzeba zapłacić co najmniej 30 tysięcy złotych, chętnych nie brakuje. W Japonii jest 20 firm zajmujących się ich produkcją.
To kraj z zaskakująco wysoką liczbą singli. Dzisiejsze kobiety skupiają się raczej na swoich karierach. Mężczyźni z kolei, nie chcą już harować tylko na rodzinę, a miłości szukają gdzie indziej. Wielu z nich decyduje się – tak jak Senji – na zakup lalki. W Japonii żyje około dwudziestu tysięcy właścicieli sztucznych kobiet.
BOLIWIA
Zaledwie 30 km od Santa Cruz, jednego z największych, najbardziej zaludnionych miast w BOLIWII zaczyna się zupełnie inny świat, a ten odcinek to była prawdziwa podróż w czasie. Nie mają samochodów, telefonów ani… prądu. Nie uprawiają sportów i nie tańczą. Bo to zakazane. Żyją według zasad z XVI wieku. Liczą się tu: Bóg, praca i duża rodzina. Ekipa programu „Kobieta na krańcu świata” przyjechała tutaj, żeby zrealizować materiał o Mennoitach z kolonii Santa Rita. Mennonici są ortodoksyjnymi protestantami. Doktryna, według której żyją, powstała na terenie Prus w XVI wieku. To z niej pół wieku później wyłonili się Amisze. Na całym świecie jest ok. 1,5 miliona Mennoitów, to jedna z bardziej zamkniętych i odizolowanych społeczności.
Główna bohaterka tego odcinka, Ana, musiała otrzymać zgodę męża na udzielenie wywiadu i był on nagrywany na tarasie ich domu, by sąsiedzi nie zobaczyli. Ale główne pozwolenia na obecność ekipy telewizyjnej musiała najpierw wyrazić władza kolonii.
Podobnie jak inne kobiety tutaj, Ana włada wyłącznie staroniemieckim plattdeutch. Mennonitki nie kontaktują się ze światem zewnętrznym. Czas spędzają we własnym gronie.
Dzieci chodzą do szkoły tylko przez kilka miesięcy w roku, kiedy akurat nie muszą pomagać w polu. Mennonici odrzucają standardowy system edukacji. Dzieciaki nie chodzą do boliwijskich szkół, bo mają własne. Nie ma podziału na klasy, jedynie na dziewczynki i chłopców. Jedni siedzą po lewej stronie, drudzy - po prawej. Naukę zaczynają w wieku 5 lat, kończą między 12 a 14 rokiem życia, później chodzą do kościoła.
Mennonici prowadzą skromne, uczciwe życie. Zamiast wieczornego oglądania telewizji, spędzają czas w gronie rodzinnym, śpiewając religijne pieśni. Jednak ta pozorna sielanka ma też swoje ciemne strony. Życie tutaj jest całkowicie kontrolowane przez władze kolonii, a reguł życia pilnują ministros.
PAKISTAN
PAKISTAN to jedno z najgorszych miejsc do życia dla kobiet, zaraz po Afganistanie i Kongo. Po prostu świat męskiej dominacji. Dzisiejszy Pakistan ma wiele twarzy. W Pakistanie mężczyzna jest głową rodziny, zarabia i utrzymuje dom. Kobieta po wyjściu za mąż powinna urodzić i wychować dzieci, rzadko podejmuje pracę zawodową, musi za to przestrzegać zasad, a za nieposłuszeństwo jest karana. Niewiele jest tu kobiet, które osiągnęły sukces w męskim świecie. Żyją tu jednak kobiety, które biorą sprawy w swoje ręce i zmieniają rzeczywistość. Martyna przyjechała tutaj, żeby spotkać się z właścicielką największej sieci salonów piękności w Pakistanie, Masarrath Misbah. Ale nie o dbaniu o urodę rozmawiały. Masarrath robiła makijaże wielu znanym osobom, między innymi Lady Dianie. Dbanie o wizerunek sław jej samej również przyniosło sławę. Swoją popularność postanowiła wykorzystać. Pomaga kobietom, które nie miały w życiu tyle szczęścia, co ona. Pewnego dnia przed drzwiami jej salonu piękności zjawiła się dziewczyna, która była praktycznie pozbawiona twarzy i poprosiła o pomoc. Masarrath dała dziewczynie schronienie i pracę, sfinansowała też jej operacje. Od tego spotkania zaczęła pomagań innym kobietom, ofiarom podpaleń lub oblania kwasem. Kiedy pierwszy raz dała ogłoszenie w prasie, by takie kobiety zgłosiły się do niej do salonu - przyszło ich aż 42! Żadnej nie odprawiła bez pomocy. Część kobiet, które w przeszłości zostały brutalnie okaleczone pracuje w salonach piękności Masarrath. Ich historie są przerażające. Spotkała je kara, bo były nieposłuszne, bo posag wniesiony do małżeństwa był za mały, mąż był zazdrosny, albo kochał inną. W Pakistanie zakup środka żrącego, tym bardziej nafty, nie stanowi żadnego problemu. Są tanie i łatwo dostępne. Ataki z użyciem kwasu i podpalenia, nie są w Pakistanie kwestią religijną, tylko kulturową. Dotyczą muzułmanów, chrześcijan i wyznawców innych religii. Oprawcom nie zależy na tym żeby zabić, bo kary za morderstwo są bezwzględnie egzekwowane, na to bicie i karanie kobiet jest ciche przyzwolenie. Niewielu oskarżonych o oblanie kwasem lub podpalenie zostaje skazanych. Zaledwie 2%. Oblewana lub podpalana najczęściej jest twarz. Jej oszpecenie to dosłownie pozbawienie kobiety twarzy, odebranie jej godności. Tylko do tego centrum poparzeń i rekonstrukcji w Lahore, rocznie trafia prawie 400 ofiar, średnio jedna każdego dnia. Musarrath Misbah zarejestrowała fundację Depilex Smile Again, która finansuje zabiegi rekonstrukcji. Pomogła już prawie 800 kobietom. Przywraca im uśmiech i nadzieję w to, że będzie dobrze.
PAKISTAN
Ekipa programu „Kobieta na krańcu świata” została w PAKISTANIE chwilę dłużej, by zrealizować odcinek o bardzo ciekawej grupie etnicznej. W północno-zachodniej części kraju, kawałek do granicy z Afganistanem, w trudno dostępnych i odizolowanych od świata górach żyją Kalaszowie. Wyjątkowa grupa etniczna, która ma swój własny język, swoją kulturę i religię. Podobno tutejsze kobiety są najbardziej szczęśliwe i najbardziej wyzwolone w całym Pakistanie. Martyna bardzo chciała je poznać. Kalasze to lud dużo starszy niż sam Pakistan, jego historia sięga czasów przed naszą erą, to potomkowie Aleksandra Wielkiego. Dziś zostało ich już niewielu, niespełna 5 tysięcy. W przeciwieństwie do reszty kraju, tu dominują kobiety. Bohaterka odcinka, Ran Bibi, wprowadziła widzów w codzienny świat wioski Brun. Kobiety i dziewczynki na co dzień noszą długie czarne suknie, bogato zdobione kolorowymi haftami. Obowiązkowe jest też nakrycie głowy przypominające wianek. Mężczyźni zdecydowanie mniej rzucają się w oczy. I co ciekawe, zdecydowanie mniej mają też do powiedzenia niż kobiety. Większość czasu zajmuje im wypas owiec wysoko w górach. Gdy zwierzęta zostają w zagrodach, mężczyźni pomagają też w pracach domowych.
U Kalaszy panuje silnie zakorzeniony podział na sferę „czystą” i „nieczystą”. To coś, co ich wyróżnia spośród innych kultur. Nieczyste bywają kobiety i wtedy nie mogą jeść posiłków z resztą grupy. Nie mogą też niczego w domu dotykać, dlatego najczęściej kiedy przechodzą menstruację, przenoszą się na ten czas do specjalnego miejsca, które nazywają „czerwonym domem”. W czerwonym domu, zwanym również domem matek, na świat przychodzą dzieci. Mężczyznom nie wolno nawet dotknąć muru otaczającego to miejsce. A kobiety, które je opuszczają, muszą mieć na sobie świeże ubranie. Jednak w porównaniu z panującymi w tym kraju zakazami i nakazami, Kalasze cieszą się i tak dużą wolnością. Tutejsze kobiety same decydują z kim chcą się związać, a jeśli któraś zmieni zdanie i zdecyduje się na innego partnera, to nikt nie stanie na jej drodze do jej szczęścia. Kalasze słyną też z zamiłowania do zabawy. Tańce, jedzenie i picie bez ograniczeń. Chociaż w całym Pakistanie panuje prohibicja, Kalasze jako jedyni w tym kraju mogą produkować i pić alkohol i to zarówno mężczyźni jak i kobiety. Ran Bibi słynie z produkcji najlepszego wina w regionie.Oprócz swoich zwyczajów, Kalasze zachowali też własną religię. Wierzą w wielu bogów. Ustalenia to jedno, rzeczywistość to drugie. Religia i ziemie Kalaszów były i nadal są solą w oku islamskich fundamentalistów. Afgańscy Talibowie przekraczają nielegalnie zieloną granicę z Pakistanem, kradną stada kóz i owiec należące do Kalaszów, a ich samych mordują. Ale o tym oficjalnie nikt nie chce mówić. Wierność tradycji i tożsamość Kalaszów wielokrotnie jest wystawiana na próbę. Muzułmanie oferują stypendia naukowe dla kalaskich dzieci, pracę dla dorosłych, a nawet bezzwrotne kredyty na zakup ziemi. Z tych powodów wiele osób decyduje się na zmianę religii. Martyna zadała o jedno pytanie za dużo… zapytała Bibi o to, czy są pod jakąś presją ze strony rządu, by zmienić zachowanie, religię i przejść na Islam? Bohaterka zaprzeczyła. Ale to wystarczyło, by do akcji wkroczył pracownik agencji wywiadowczej, który podczas całego pobytu obserwował ekipę programu. Nagle przestali być mile widziani w Dolinie Kalaszy. Musieli opuścić to miejsce, pod eskortą policji.
BOLIWIA
BOLIWIA - najwyżej położony kraj w obu Amerykach. Przecinające ją Ady są najdłuższym pasmem górskim na świecie. Odczuwalna zawartość tlenu jest tu połowę mniejsza niż na poziomie morza. W ubogim El Alto, na obrzeżach stolicy, aż 85% mieszkańców to Indianie. Wśród nich Alicia Kispe, bohaterka tego odcinka – doświadczona w pracy na wysokości. O boliwijskich góralkach mówi się: cholity. Alicia razem z mężem organizują górskie wyprawy. On jest podczas nich przewodnikiem, a ona kucharką. Ale nie wspina się tylko z mężem. Założyła też kobiecą grupę wspinaczkową CHOLITAS VAMOS A LAS MONTANAS. W grupie Alici jest 12 kobiet. O kondycję dbają grając w piłkę. Trenują regularnie, zawsze w tradycyjnym stroju cholit. Jego najważniejszym elementem jest spódnica – czyli pojera. A w zasadzie… kilka spódnic. Kiedyś noszenie polleras [pojeras] to było coś wstydliwego. Cholity były dyskryminowane za swoje pochodzenie i tradycje. Teraz to się zmienia. Z 11 milionów Boliwijczyków, ponad połowa to Indianie. Od czasów kolonialnych, do lat 50-tych byli dyskryminowani. Nie mieli prawa do głosowania, do edukacji. Cholity nie mogły wchodzić do restauracji, taksówek a nawet niektórych autobusów. Nie istniało żadne oficjalne prawo, które zabraniało cholitom wejścia na plac miejski, albo do centrum handlowego. Ale takie były ogólne zasady ogólne. Ludzie uważali, że cholity nie mogą mieć wstępu do miejsc przeznaczonych dla klasy średniej i dla białych, którzy mają więcej pieniędzy. Dzisiaj wspinające się cholity to symbol wytrwałych, silnych kobiet.
BELGIA
BRUKSELA, samo serce Europy. Ze wszystkich europejskich krajów to właśnie z Belgii statystycznie najwięcej osób wyjechało by przyłączyć się do ISIS. Jak to możliwe, że ze starego kontynentu wyjechało ponad 5 tysięcy osób, żeby walczyć po stronie tzw. Państwa Islamskiego. Młodzi ludzie, także kobiety i dzieci. Co sprawiło, że zradykalizowali się tak bardzo, że przystąpili do organizacji terrorystycznej? Martyna przyjechała tu, żeby porozmawiać z matkami dżihadystów i spróbować zrozumieć. Belgijska siatka rekruterów była jedną z najskuteczniejszych w Europie. Metody działania były różne. A pretekst pomocy cierpiącym braciom i siostrom w Syrii, jednym z częściej wykorzystywanych. Bezpośrednio i w internecie. Młodym ludziom pokazywano m.in. zrobione z ogromnym rozmachem filmy propagandowe. Przypominały gry komputerowe, w których romantyczni rycerze zbawiali świat. Obiecywano, że w Syrii to oni będą rycerzami, że będą bronić kobiet i dzieci. Setki młodych ludzi z całej Europy wyjechało praktycznie bez pożegnania. Wybrali życie w miejscu ogarniętym wojną. Wielu powie: mieli wszystko, dom, rodzinę, wolność, bezpieczeństwo. Więc dlaczego? W poszukiwaniu odpowiedzi Martyna wybrała się do Moleenbeck, dzielnicy, z której wyjechało do Syrii najwięcej, bo aż 80 osób. Ogółem z Belgii blisko 500. Wszystko zaczęło się pod koniec lat 60. Kiedy spłonęło jedno z największych centrów handlowych w Brukseli. Zginęło wtedy ponad 300 osób. Poruszony skalą tej tragedii Król Arabii Saudyjskiej, wsparł finansowo rodziny ofiar. W wyrazie wdzięczności, Król Belgii podarował mu ziemię w centrum miasta. Stanął tam meczet FUNDAMENTALISTYCZNEGO odłamu islamu. Jego wyznawcy stanowią 5% wszystkich muzułmanów. Głoszą, że islam jest w zagrożeniu, że trzeba go chronić wszystkimi możliwymi metodami, nawet zabijając niewiernych, w imię samoobrony.
Część osób, które zdecydowały się odejść do ISIS po jakimś czasie wraca. Powracający z Syrii są sądzeni zgodnie z prawem obowiązującym w danym kraju. W Europie średni wyrok za takie przestępstwo to 6 lat. Jednak udowodnienie win tu na miejscu, z powodu braku świadków, jest bardzo trudne.